Jedyny i wyjątkowy

Jedyny i wyjątkowy

Nieustanne porównywanie się z innymi to krzywda, jaką sami sobie wyrządzamy. Nie mówię tu bynajmniej o pozytywnym inspirowaniu się ludźmi dookoła i mówieniu "Ja też tak chcę". O tym patrzeniu na innych z błyskiem w oku, uśmiechem i podziwem wymalowanym na twarzy. Mówię o sytuacji, kiedy mówimy "Ten to ma dobrze...", "Ja tego nigdy nie zrobię", "Jemu to zawsze się udaje" wypowiedzianych z żalem, zazdrością, kwaśną miną, złością i tym niszczącym uczuciem w środku.



Dlaczego tak często porównujemy się do innych, zwykle do tych, którzy wydają się nam być lepsi? Po prostu brakuje nam miłości do samych siebie, przyjęcia tego jakimi jesteśmy, mamy niskie poczucie wartości. Czy jest coś co można z tym zrobić?

Pierwsza rzecz jaką należy sobie uświadomić, to fakt, że każdy z nas jest JEDYNY i WYJĄTKOWY. Tak, Ty też. Nawet jeżeli nie jesteś doskonały. Nikt nie jest. Skoro jesteś jedyny i wyjątkowy, to zostałeś też obdarzony czym innym niż osoby, do których się porównujesz. No i teraz logika mówi to porównywanie NIE MA SENSU. 

Kiedy już wiesz, że jesteś wyjątkowy, to przestań w końcu się porównywać. Każdego dnia stawiaj kolejny krok, ale nie krok, który sprawi, że będziesz bliżej stania się takim jak... równie dobrym jak... Nie biegnij za kimś po to, aby mu dorównać, bo satysfakcja może się okazać chwilowa, kiedy zauważysz, że nie dobiegłeś do swojego celu.

Być może nie masz tego co inni. Oznacza to tylko, że masz coś innego, wyjątkowego. Nieustanne obracanie głowy w czyjąś stronę, zamiast spojrzeć na siebie nie pozwala Ci tego dostrzec. Odkryj swoje talenty i podążaj swoimi ścieżkami. Każdego dnia uśmiechaj się do siebie i powtarzaj sobie, że jesteś wyjątkowy. To nie egoizm. To miłość do samego siebie. Mając jej więcej dla siebie, masz jej też więcej dla innych.




Psychoterapia - fakty i mity

Psychoterapia - fakty i mity

W społeczeństwie istnieje wiele mitów na temat psychoterapii. Przyjęło się, że jest to jeden z tematów, który lepiej zamieść pod dywan. Osoby, które podjęły terapię wolą o tym nie mówić. Boją się opinii innych, bądź też traktują to jako bardzo prywatną sprawę. Oczywiście mają do tego prawo. Dla mnie psychoterapia to jedna z najpiękniejszych rzeczy jaka spotkała mnie w życiu, dlatego oto jestem, mówię i piszę. Dzisiaj o faktach i mitach na temat psychoterapii.


On cię naciąga


Z pewnością należy wziąć pod uwagę, że tak jak w każdej dziedzinie możemy natrafić na specjalistów z powołania i tych, którzy nie powinni zajmować się tym, czym się zajmują. Szukając pomocy warto być ostrożnym i sprawdzić opinie o specjaliście, do którego chcemy się wybrać.  Być ostrożnym nie oznacza nie ufać nikomu. Mamy swój rozum i warto się nim kierować. Z pewnością jest wielu wspaniałych psychoterapeutów, dlatego warto szukać. Nie przyjmujmy z góry założenia, że wszyscy chcą nas naciągnąć, oszukać i wykorzystać. Kiedy wydajemy pieniądze na treningi personalne, dietetyków, kosmetyczki, fryzjerów jakoś nie słyszymy tak szybko, że ktoś nas naciąga. W końcu to jest teraz na topie... Czasem warto zadbać też o nasze wnętrze i nie ma w tym nic dziwnego, że to też ma swoją cenę. Przecież wiedza, i doświadczenie jest w cenie. Aż dziwne, że niektórym tak trudno to zrozumieć...


Mówi ci to, co chcesz usłyszeć


Jeżeli ktoś na psychoterapii słyszy tylko rzeczy, które chce usłyszeć to istnieje duże prawdopodobieństwo, że rzeczywiście trafił w niewłaściwe ręce i pora rozejrzeć się za nowym terapeutą.

Wydaje mi się, że dobry terapeuta jest dobrym terapeutą, bo mówi prawdę. Owszem, często są to pozytywne rzeczy, których my nie dostrzegamy, lub których nikt nam wcześniej nie powiedział. Jednak czasami są to gorzkie pigułki do przełknięcia. Właśnie za tą szczerość w mówieniu tych "niefajnych" rzeczy jestem najbardziej wdzięczna mojemu terapeucie i to właśnie dzięki temu jestem dzisiaj tu gdzie jestem.

Żaden szanujący się specjalista nie powie "Od teraz twoje życie będzie wspaniałe", a przecież to najbardziej chcielibyśmy usłyszeć. 






Lepiej porozmawiaj z rodziną / znajomymi



Owszem, potrzebujemy bliskich nam osób. Wspaniale, kiedy są wśród nas ludzie, którym nie boimy się powiedzieć o swoich problemach. Ale... pomimo ich szczerej chęci niesienia pomocy, doradzenia, nasi bliscy nie zawsze są w stanie rzeczywiście nam pomóc. Może brakować im kompetencji, czy też obiektywnego spojrzenia na sprawę. Często to właśnie bliskie nam osoby, a nie terapeuci mówią nam to, co chcemy usłyszeć. 













Ja to bym nie mógł tak obcemu mówić o sobie



Dlaczego? Bardziej interesuje cię czyjaś opinia niż własne dobro? Oczywiście, rozumiem, że otwarcie się przed nieznanym nam człowiekiem nie jest łatwe, ale nie niemożliwe. Warto aby naszym priorytetem stało się nasze własne dobro, a nie opinia innych osób. 










Inni mają gorzej, a do terapeuty nie chodzą... / Przecież nie było tak źle...



Inni... Możliwe, że są silniejsi. Możliwe, że nie mają tyle odwagi. Możliwe, że to jeszcze nie ich moment. Możliwe, że sami sobie wmawiają, że jest dobrze. Nie wiem. Na początku terapii sama patrzyłam na "innych" i zastanawiałam się dlaczego to ja wylądowałam w takim miejscu, a nie "inni". Nie wiem dlaczego, ale wiem,  że dobrze się stało.







Taka młoda osoba i terapii potrzebuje?!



Nie wiek, a wrażliwość i życiowe doświadczenia decydują o potrzebie terapii. Gdyby tylko więcej empatii było w nas...

Im szybciej sięgniemy po pomoc, tym szybciej nasze życie stanie się lepsze.











Do psychoterapeuty? Przecież nie jestem wariatem!



Pora wybić sobie z głowy, że terapia potrzebna jest jedynie osobom poważnie chorym psychicznie. Każdego dnia mierzymy się z jakimiś problemami, sięgnięcie po pomoc, w momencie kiedy nie dajemy sobie rady jest najlepszym wyjściem i oznaką dojrzałości.








Wszystkim mówi to samo, a Ty się dajesz omamić!



Lekarz też przepisuje wielu pacjentom ten sam lek i daje podobne zalecenia. Czy to ujmuje temu, że jest profesjonalistą? 















Psychoterapeuta i tak niczego w moim życiu nie zmieni


Kto? Psychoterapeuta? To nie on jest osobą, która ma nam zmieniać życie. On tylko pomaga nam odnaleźć naszą drogę. Jeżeli chcemy cokolwiek zmienić, to musimy wziąć odpowiedzialność za samych siebie. Przestać czekać aż ktoś sprawi, że nasze życie stanie się lepsze i przestać mieć pretensje do wszystkich wokół - rodziny, przyjaciół, znajomych, szefa, kota, psa - że nasze jest takie okropne.










A nie możesz się z tym zwrócić do Boga?



Mogę. Tak zrobiłam. Pokazał mi, że zna mnie jak nikt inny i dał to, czego potrzebowałam. Liczysz, że Bóg rozwiąże Twoje problemy z dnia na dzień? A może On chce Cię czegoś nauczyć, poprowadzić dłuższą drogą? Cuda dzieją się każdego dnia, tylko my nie potrafimy ich dostrzec...


A Ty dokąd biegniesz?

A Ty dokąd biegniesz?

Tak szybko dajemy się złapać w pułapkę pędu. Nie umiemy czekać, wszystko ma być na już. Włączamy się do maratonu, bo "wszyscy" tak robią. Myślimy, że musimy dopasować się do świata, mówiąc sobie, że on nie dopasuje się do nas. Pędzimy, nie mamy chwili na wytchnienie, a nasze życie coraz bardziej się rozmywa. Winę za taką sytuację zrzucamy na innych. To oni nas do tego zmusili. To oni tego ode nas wymagają. To przez nich opadamy z sił. To przez nich tracimy zdrowie. To przez nich nasze życie nie wygląda tak jak byśmy sobie tego życzyli. My musimy tak żyć, bo nie ma innej opcji. Czyżby?



Prawda jest taka, że nasze życie wygląda tak, jak sami je urządzimy. Wcale nie musimy dopasowywać się do tego świata... Może pora zacząć zastanawiać się nad tym, gdzie jest MOJA meta? Czy aby na pewno zmierzam w kierunku, który to ja sam obrałem, czy może biegnę tam, gdzie inni tego ode mnie oczekują? Czy ja w ogóle chcę biec? Czy nie za często mówię "muszę", zamiast "chcę"? Czy jestem w stanie każdego dnia włączać się do maratonu "szybciej", "więcej", "lepiej" i czy skutki uboczne w znacznym stopniu nie przewyższą nagród, które otrzymam. 

Warto wybrać własną drogę, niekoniecznie trasę szybkiego ruchu (chyba że ktoś takie preferuje). Być może drogę pod prąd. Dokonać wyborów, które nie każdy w naszym otoczeniu będzie aprobował.  Zastanowić się dokąd zmierzam i czy na końcu dotrę do mety, którą to JA sobie wyznaczyłem. Dać sobie czas na wskoczenie na właściwy tor.




Cieszę się, że się zatrzymałam i zauważyłam, że niekończące się maratony to nie moja bajka. Dzięki rezygnacji z nieustannego biegu zyskałam mnóstwo czasu by żyć. Tak po prostu.



Czy na końcu dotrzesz do mety, którą to TY sobie wyznaczyłeś?
Kiedy przeszłość bierze górę

Kiedy przeszłość bierze górę

Przeszłość. Dla niektórych to piękne wspomnienia, najlepsze lata życia, wspaniałe przygody, coś do czego wraca się z uśmiechem na twarzy. Dla innych to ból, smutek, bezsilność, chwile, od których chce się uciec jak najdalej.

Dzisiaj będzie o tej smutniejszej części naszego "kiedyś". Nieraz słyszymy "Było, minęło". Niestety, nie zawsze i nie u każdego mija. Brak świadomości, że nasza przeszłość ma ogromny wpływ na nasze życie sprawia, że "kiedyś" często wygrywa i komplikuje nam codzienne funkcjonowanie. Gdy w moim życiu przyszły te najgorsze dni, tygodnie i miesiące nie miałam pojęcia, że moja przeszłość jest w nich tak bardzo obecna, że to co się dzieje ma bardzo niewiele wspólnego z moim obecnym życiem. Wydawało mi się, że to ja jestem beznadziejna i niczego nie potrafię poukładać tak jak powinno być. Z każdym dniem miałam w sobie coraz więcej do zarzucenia, wzmagała się moja frustracja. Wydawało mi się, że już zawsze będzie beznadziejnie. Nie wiedziałam po co dalej walczyć. 

Kiedy uświadomiono mi, że to przeszłość bierze górę nad moim życiem, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby nauczyć się żyć TERAZ. Oczywiście, nie dzieje się to z dnia na dzień. Nie jest też lekkie, łatwe i przyjemne, ale warte wszelkich starań.

Dla tych, którzy przyzwyczaili się, że jest źle, zawsze było trudno i nie ma drogi odwrotu mam dobrą wiadomość. To od Ciebie zależy, czy Twoje życie się zmieni i czy w końcu zaczniesz być szczęśliwy. Zadaj sobie pytanie, czy jako dorosły człowiek chcesz wziąć odpowiedzialność za Twoje tu i teraz, pracować nad sobą i zrozumieć skąd biorą się Twoje problemy. Masz wybór. Możesz nieustannie patrzeć wstecz widząc dół, w którym byłeś, albo skierować wzrok w przód i zacząć żyć.


I nie chodzi wcale o to, aby nagle dostać amnezji. Zapomnieć o wszystkim co było. Najważniejsze to zobaczyć, że trudna przeszłość wcale nie musi całe życie ściągać nas na dno. Efekty mojej pracy nad  tym co było przerosły moje oczekiwania. Oczywiście, nie zawsze jest kolorowo. Wciąż zdarza mi się zmagać z przeszłością. Przychodzi nieproszona. Mówi "Nie dasz rady", "Po co się starać?", "I tak się nie uda". Wtedy odpowiadam jej tylko "No to zobaczymy...".

Zobacz jak daleko doszedłeś, pomimo tego całego bagażu, zakrętów, dołów i wiatru wiejącego w oczy. 😉



Wewnętrzna pustka

Wewnętrzna pustka

Jedną z przyczyn, dla których niektórzy nie wierzą, że ich życie może się zmienić, jest poczucie wewnętrznej pustki. Tak było też i w moim przypadku. Czułam, że to co we mnie "siedzi" można określić jako NIC, CZARNA DZIURA. Wydawało mi się, że nie ma takiej opcji, żeby cokolwiek w moim życiu ruszyło do przodu, no bo nie da się zrobić czegoś z niczego. Żyłam, ale nie wiedziałam po co i dlaczego. Zastanawiałam się, czy Bóg zrobił sobie ze mnie żart. W końcu zaczęłam Go prosić, żeby pokazał mi po co jestem na tym świecie, jeżeli rzeczywiście mnie tu chciał.

Kiedy podczas pierwszego spotkania z terapeutą usłyszałam, że mam pracować nad własnym wnętrzem, to uznałam, że nic z tego nie wyjdzie. Odkrywanie własnego wnętrza brzmiało dla mnie jedynie jak utarty w psychologii slogan. Myślałam sobie: "Przez 23 lata nie odkryłam niczego, a tu nagle ma się dokonać jakaś rewolucja? Przecież przez ten cały czas jestem ze sobą dzień w dzień, gdyby we mnie było coś wartościowego, jakikolwiek talent, to chyba dałabym radę to zobaczyć". Nie widziałam sensu grzebania w swoim wnętrzu, bo byłam przekonana, że nie stanie się cud. Sądziłam, że niczego tam nie znajdę, a jeżeli cokolwiek uda mi się wygrzebać, to na pewno nie będzie to nic dobrego. Nie chciałam dokopywać się głębiej. W głowie kotłowało mi się tylko "Pochodzę trochę na tą terapię i w końcu okaże się, że nic tam nie ma. Jestem przypadkiem beznadziejnym". 

Jeżeli i Tobie wydaje się, że jesteś przypadkiem beznadziejnym, w Twoim wnętrzu nie ma niczego wartościowego i czegoś, co czyni Cię wyjątkowym, to wiedz, że tak nie jest. Nie ma człowieka, który miałby w sobie kompletną pustkę. Często zakłamany obraz samych siebie, który tworzymy we własnej głowie (lub który inni pomagają nam tworzyć), sprawia, że jest nam trudno wsłuchać się w samych siebie. Dotarcie do własnego wnętrza oznacza dotarcie do prawdy o samym sobie.

Niestety, osoby, które doświadczają uczucia wewnętrznej pustki często są nierozumiane przez otoczenie. Trudno kogokolwiek o to obwiniać, bo rzeczywiście często pozornie wszystko jest w porządku. Co można zrobić w takiej sytuacji? Jeżeli ktoś mówi Ci o swoich wewnętrznych problemach, nie lekceważ tego. "Weź się w garść" nie pomoże, a może nawet zaszkodzić. Być może nie jesteś w stanie zdziałać cudu, ale postaraj się okazać zrozumienie. Czasami obecność znaczy więcej niż milion wspaniałych rad.

Jeżeli sam doświadczasz uczucia wewnętrznej pustki, to wiedz, że masz w sobie siłę by odkryć to, co w Tobie piękne. Twoje życie to nie przypadek, ani pomyłka. Jesteś tu, bo Ktoś tego chciał.

fot. www.facebook.com/maddafotografia


Bo jak nie teraz, to kiedy?

Bo jak nie teraz, to kiedy?

Witajcie Kochani!

Jestem niezmiernie szczęśliwa, że mogę Was przywitać na moim blogu. Zaczynam ten projekt z uśmiechem na twarzy. Ogromnie się cieszę z tego mojego TU i TERAZ. Dlaczego właśnie TU i TERAZ? Odpowiedź jest prosta. Inna rzeczywistość nie istnieje. Przeszłości już nie ma, a przyszłość nie wiadomo czy będzie. Pozostaje pytanie: czy my potrafimy żyć naszym DZIŚ,  a nie WCZORAJ i JUTRO? Jeżeli o mnie chodzi, to wciąż się uczę i widzę, że im więcej w moim życiu TU i TERAZ, tym więcej we mnie radości, spokoju i energii do działania.

fot. www.facebook.com/maddafotografia

Na blogu będę dzieliła się moimi przemyśleniami i doświadczeniami. Pomysł na tego bloga nie wziął się znikąd. Już jakiś czas temu podczas pewnej rozmowy usłyszałam "Lubisz pisać? Wiesz, przyszła mi do głowy taka myśl. Może zaczęłabyś pisać książkę, nie wiem, może poradnik jak stać się kobietą?". Nikomu o tym nie mówiłam. Z jednej strony chciałam zrobić coś w tym kierunku, ale z drugiej myślałam sobie: "Ja? No może, może, ale nie teraz. Jeszcze mam sporo do zrobienia, zanim będę mogła zacząć dzielić się swoim sukcesem". Po jakimś czasie usłyszałam od innej osoby "Czy ty słyszysz jak ty mądrze mówisz? Może ty powinnaś pisać bloga?". Przypadek? Ta... Jasne... W życiu nie ma przypadków. Pragnienie dzielenia się tym, czego się nauczyłam, zwłaszcza w ciągu ostatniego roku, wzięło górę nad wszelkimi obawami i rozterkami tworzącymi się w mojej głowie.

Czego takiego się nauczyłam? Jakiś czas temu przechodziłam przez bardzo trudny okres w życiu. Był on o tyle trudny, że już nie chciało mi się żyć. Pragnęłam zniknąć, tylko nie wiedziałam jak i dokąd. Każdy dzień był dla mnie zmaganiem. Przyklejałam sobie uśmiech i niby wszystko było w porządku. W końcu nie byłam w stanie uśmiechać się  nawet na siłę. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Im gorzej się czułam, tym bardziej obwiniałam samą siebie i mówiłam sobie, że jestem beznadziejna. Swój ból ukrywałam bardzo głęboko. Bliskie mi osoby nie miały pojęcia z czym się zmagam, bo nie potrafiłam mówić o sobie, a nawet jeżeli coś powiedziałam, to często słyszałam "Dasz sobie radę! Już nie z takimi rzeczami sobie radziłaś". No tak... Rzeczywiście zawsze dotąd zaciskałam zęby i sobie radziłam. Z pozoru wszystko wyglądało dobrze. Byłam młoda i zaradna, zdrowa, miałam chłopaka, studiowałam, pracowałam. Więc co było nie tak? Nikt nie miał pojęcia, co dzieje się w moim wnętrzu. Sama też nie wiedziałam. Obwiniałam siebie za swoją słabość, nie szczędziłam sobie krytyki. Nie wierzyłam, że cokolwiek w moim życiu może się zmienić. Nie rozumiałam po co jestem na tej ziemi i myślałam, że jeżeli Bóg rzeczywiście istnieje, to muszę być Jego wielką pomyłką. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że depresja nie jest oznaką słabości, a tego, że ktoś był silny zbyt długo.

Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, ile dobrego w moim życiu się wydarzy, nigdy bym mu nie uwierzyła. Kluczowa zmiana dokonała się w moim wnętrzu. Każdego dnia po przebudzeniu dziękuję Bogu, że daje mi kolejny dzień. Cieszę się, że żyję. Radości, którą mam w środku nie da się opisać słowami. To co osiągnęłam w ciągu tego roku, jest dla mnie ogromnym powodem do dumy.

fot. www.facebook.com/maddafotografia
Na tym blogu nie chcę się użalać, tylko pokazać, że życie może być wspaniałe, pomimo zakrętów, które spotykamy na swojej drodze. Na tym blogu pragnę pokazywać, że każdy może zmienić swoje życie. Każdy może, tylko czy każdy chce? Odkrywanie swojego wnętrza i praca nad sobą nie zawsze jest łatwa, docieranie do głębin serca to nierzadko mocny wycisk. Dzisiaj uwierzcie mi na słowo, że warto. Za jakiś czas zobaczycie sami. Pamiętajcie, że możecie zmienić swoje życie nawet wtedy, kiedy wszystkie okoliczności dookoła pozostaną takie same. 

No to co? Robicie kroczek w przód? Ja czekam!

fot. www.facebook.com/maddafotografia



Jedyny i wyjątkowy

Nieustanne porównywanie się z innymi to krzywda, jaką sami sobie wyrządzamy. Nie mówię tu bynajmniej o pozytywnym inspirowaniu się ludźmi d...

Copyright © 2014 to TU i TERAZ , Blogger